czwartek, 1 września 2016

Chapter 6

Na obiad postanowiliśmy zamówić pizze bo nikomu nie chciało się go zrobić. Bardzo twórcze nie powiem. Po zjedzonej pizzy wszyscy zaczęliśmy się szykować,zanurkowałam do mojej szafy w poszukiwaniu jakieś świetnej sukienki na ten wieczór jednak żadna nie spełniała moich oczekiwań. Zanurkowałam głębiej i wyczułam śliski pokrowiec wtedy wspomnienia o Jennifer wróciły
~~Retrospekcja~~
Szłyśmy na zakupy do ulubionej  galerii handlowej Jen, po nasze wymarzone sukienki na bal maturalny. Miał on się odbyć równo za tydzień jednak my odkładałyśmy ten zakup aż do chwili gdy dokładnie będziemy wiedzieć czy na pewno idziemy. Nie byłyśmy tego do końca pewne głównie jeżeli chodzi o oceny, nie pozwoliłabym sobie iść na imprezę gdybyśmy miały ważny sprawdzian w poniedziałek. Jednak gdy okazało się że żadnego sprawdzianu nie ma od razu poszłyśmy na poszukiwania, które zajęły nam bite 7 godzin aż w końcu obie znalazłyśmy swoje wymarzone kreacje. Moja sukienka była czarna i cała skórzana, odcinana pod biustem z dekoltem w kształcie serca, była do połowy uda więc bardzo eksponowała nogi. Jeniffer wybrała jednak nieco inną sukienkę niż się spodziewałam, przede wszystkim była pudrowo różowa z gorsetem wysadzanym mieniącymi się kamykami sięgała do połowy uda ale z tyłu miała piękny tren. Wyglądała w niej obłędnie, jak na królową balu przystało.

Wracałyśmy samochodem z galerii bardzo zadowolone z zakupów, za kółkiem siedziała Jen a ja na miejscu pasażera. Śmiałyśmy się z piosenki która leciała w radiu gdy z przeciwka wyjechał rozpędzony samochód osobowy, jechał na naszym pasie jednak powinien na drugim. Widać było że próbuje hamować jednak nie udało się ani jemu ani nam. Zderzyliśmy się czołowo. Obudziłam się w szpitalu ale Jen nie było. Jen moja kochana Jen zginęła i razem z nią cząstka mnie.
~~Koniec Retrospekcji~~

Z oczu wypływały liczne słone łzy jednak ja pozwoliłam im płynąć i w końcu spaść na sukienkę. Nie mogłam pogodzić się z jej stratą po prostu nie potrafiłam. Nie poszłam na bal, nie byłam najseksowniejszą dziewczyną na sali, byłam zapłakaną dziewczyną cały swój wymarzony  wieczór siedząc przy grobie swojej najlepszej przyjaciółki. Została mi po niej tylko sukienka i wspomnienia. Tylko tyle z niej zostało i z naszej przyjaźni też. Postanowiłam że ją pierwszy raz założę, tak chciałaby Jen.
Mój płacz przerwało pukanie do drzwi
-Proszę- powstrzymałam kolejne łzy
-Vicy jak ci idzie?-odwróciłam się by spojrzeć na intruza, który przerwał mi moje rozmyślania. Był to Zayn, gdy zobaczył na moich policzkach świeże ślady po łzach od razu usiadł koło mnie i mocno mnie przytulił.
-Mała co się dzieje?-jak ja bardzo pragnęłam komuś powiedzieć o tym jak się czuję, jak dużo znaczyła Jeniffer.
-Po prostu wspomnienia wróciły.-uśmiechnęłam się niemrawo
-Jakie wspomnienia?Chcesz mi opowiedzieć?-kiwnęłam głową
-W liceum miałam najlepszą przyjaciółkę mogłam jej powiedzieć wszystko. Nigdy nic nie wyszło poza naszą dwójkę. Wiedziała wszystko o mnie i bardzo mi pomagała gdy dowiedziała się jaką krzywdę wyrządził mi Frank. Był 4 stycznia, dokładnie tydzień przed naszą studniówką gdy pojechałyśmy do centrum po sukienki. Gdy wracałyśmy już do domu z za zakrętu wyjechał samochód prosto na nasz pas, nie wyhamował my też nie bo był za blisko. Miałyśmy czołówkę. Ja obudziłam się w szpitalu a ona nigdy się już nie obudzi. Zayn ona umarła, straciłam ją moją najukochańszą przyjaciółkę.-nie wycierałam łez pozwoliłam żeby wsiąkały w szarą koszulkę Zayna. Nie potrafiłam pohamować ich.
-Tak mi przykro kochanie ale pamiętaj ona jest, może nie siedzi teraz obok ciebie ale patrzy na ciebie z góry i na pewno nie chciałaby żebyś płakała.-pomogły mi jego słowa.
-Dziękuje-otarł resztę łez z mojego policzka
-Nie masz mi za co dziękować-miałam jednak nie wyraziłabym tego słowami.
Pocałowałam go jednak on przedłużył pocałunek aż do momentu gdy zabrakło nam obojgu tchu.
-Szykuj się i już nie płacz-powiedział wychodząc.
Co ja bym bez niego zrobiła? Pewnie już bym się odwodniła od tych łez i schudła z 10 kilo.
Poszłam do łazienki się szykować. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż a usta podkreśliłam czerwoną szminką. Miałam wyglądać dziś fenomenalnie w końcu to moje pierwsze wyjście do klubu. Włosy zakręciłam lokówką aby były bardziej podkreślone. Ubrałam sukienkę i czarne wysokie szpilki ozdobione z tyłu i na całym obcasie ćwiekami. Wyglądałam świetnie a kolor włosów świetnie kontrastował z czernią sukienki. Schowałam telefon, dowód, chusteczki i puder do czarnej kopertówki idealnie pasującej do butów. Byłam gotowa tylko jeszcze spryskałam się moimi ulubionymi perfumami i zeszłam na dół. Gdzie czekali już na mnie chłopaki. Zdążyli mnie zobaczyć a szczęki im opadły, tylko Zayn w miarę szybko pozbierał ją z ziemi i się uśmiechnął do mnie.
Chłopaki wyglądali dość podobnie. Zayn był ubrany w czarną koszulę i szare dopasowane jeansy, Harry natomiast miał biały T-Shirt i czarne rurki, Niall miał szary T-Shirt i jasne jeansy, Lou oczywiście T-Shirt w paski i ciemne spodnie a Liam białą koszulę i czarne rurki.
-Możemy iść?-już nie mogłam się doczekać tej zabawy
-Tak Barb, Dan i El będą czekać na nas pod klubem-odpowiedział Liam
Wsiedliśmy do samochodu a za kółkiem usiadł Liam, który nie pije.
-Skarbie wyglądasz idealnie-szepnął mi do ucha Zayn
Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem i lekko się przytuliłam. Po 20 minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Wreszcie mogę potańczyć. Dziewczyny już na nas czekały. Barb postawiła na miętową dość krótką sukienkę i czarne szpilki, El miała czerwoną sukienkę do połowy uda bez ramiączek a Dan granatową sukienkę też do połowy uda na cienkich ramiączkach. Przywitały się i już mogliśmy wchodzić do klubu. Widać że chłopaki byli tu stałymi bywalcami ponieważ ochroniarze przepuścili nas bez kolejki i dowodu.
-Andy nasza loża wolna?-zapytał Lou
-Oczywiście. Miłej zabawy-odpowiedział ochroniarz przepuszczając nas.
~~~
Wita was chora autorka :)
Jak podoba wam się rozdział? Moim zdaniem to jest najlepiej napisany rozdział do tej pory.
Jak tam po rozpoczęciu roku? Ja jestem załamana moim planem lekcji, kto wymyślił 9 lekcji przez 4 dni w tygodniu -.-
Justine

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz